KDO SI NEHRAJE, NENÍ MORAVÁK – KTO NIE GRA, NIE JEST MORAWIANEM

26. září 2025 | | | | | |

Ne, že by si v Čechách, Novém Yorku, Pekingu nebo někde v Mongolsku nehráli. Ale budiž žalováno, že mnozí si umějí hrát i trošku nebezpečně. Ne, jako u nás, ve…

Ne, že by si v Čechách, Novém Yorku, Pekingu nebo někde v Mongolsku nehráli. Ale budiž žalováno, že mnozí si umějí hrát i trošku nebezpečně. Ne, jako u nás, ve Valchově. Tam, když se sejde pár dobrých přátel – Obecního úřadu, Knihovny Valchov, hasičů dobrovolných všech lidí dobré vůle a mladé mysli, stojí to vždycky za to. Ať už je to o Velikonocích, při stavění máje, pálení čarodějnic, o pouti, srazu rodáků, hasičských slavnostech, o honu nebo při hrátkách halloweenových či adventních.

 

A nebo na konci prázdnin, kdy se zde, v nejsevernějším cípku Jihomoravského kraje, na hranici Drahanské vrchoviny, tedy ve Valchově sejdou děti, jejich rodiče i prarodiče, přátelé a známi k oslavě konce krásného léta. A nejen to. Taky k vítání začátku barevného podzimu a zahájení nového školního roku na ROZLOUČENÍ S LÉTEM.

 

Podle pár fotografií by se dalo tvrdit, že: „Kdo neskáče, není náš“ – skákali skoro všichni. Sounož i jednonož, v botách i bez bot, někdo svižně a s odvahou, jiní s rozmyslem. Všichni ale s neskrývanou a krystalickou radostí.

 

 

Všichni byli šikovní, nikdo si nezlomil ani ruku ani nohu, dokonce ani sebevědomí. Leč – čert nikdy nespí a tak nechyběla ani malá improvizovaná „záchranná a zdravotní službička“.

 

 

A když doskákali, sedli k hrátkám klidnějším.

 

 

Nebo se pokusili překonat nevyhlášený rekord ve stavbě křehkého komínku s plastových trubiček.

 

 

Popřípadě si kopnout „na trefu“ do plastových lahví s vodou.

 

 

A kdo měl kuráž, rád zkusil v houbě nebo na lžíci přenosit co nejvíce vody z jednoho kyblíku do druhého.

 

 

A bylo toho ještě mnohem víc.

 

 

Samozřejmě, že nechybělo ani občerstvení z udírny v „Osvěžovně ve škole“ – v té bývalé, kterou jako Valchovskou alma mater pamatují už opravdu jen ti déle dospělí. Taková douzená klobása servírovaná samotným starostou nemohla zklamat.

 

 

A pěnivý klenot z rukou vždycky dobře naladěné Lenky šel dobře na odbyt.

 

 

Ovšem – je třeba nezapomenout i na ideovou tvůrkyni Šárku, kterou ruku v ruce s paní knihovnicí Renatou vymýšlení hrátek, organizování a produkce programů pro děti všech věkových kategorií, vyznání a politické příslušnosti evidentně baví a přináší jim oběma přinejmenším tolik radostí, jako všem ostatním.

 

www.valchov.cz

POLSKI

Nie żeby nie grali w Czechach, Nowym Jorku, Pekinie czy gdzieś w Mongolii. Ale trzeba przyznać, że wielu potrafi grać choć trochę niebezpiecznie. Nie tak jak tutaj, w Wałchowie. Tam, kiedy spotyka się kilku dobrych przyjaciół – Urząd Miasta, Biblioteka Wałchowska, strażacy ochotnicy, wszyscy ludzie dobrej woli i młode umysły – zawsze warto. Czy to na Wielkanoc, przy budowie słupa majowego, paleniu czarownic, na pielgrzymce, spotkaniu tubylców, strażackich festynach, polowaniu, czy podczas Halloween czy gier adwentowych.

Albo pod koniec wakacji, kiedy tutaj, w najdalej na północ wysuniętym zakątku Moraw Południowych, na granicy Pogórza Drahańskiego, czyli w Wałchowie, dzieci, ich rodzice i dziadkowie, przyjaciele i znajomi spotykają się, aby świętować koniec pięknego lata. I nie tylko. Również na powitanie początku kolorowej jesieni i początku nowego roku szkolnego, aby POŻEGNAĆ LATO.

Według kilku zdjęć można by rzec: „Kto nie skacze, nie jest jednym z nas” – skakali prawie wszyscy. Dwunożni i jednonożni, w butach i bez, niektórzy energicznie i odważnie, inni z rozwagą. Ale wszyscy z nieskrywaną i krystaliczną radością.

Wszyscy byli zręczni, nikt nie złamał ręki ani nogi, ani nawet nie stracił pewności siebie. Ale – diabeł nigdy nie śpi – była też mała improwizowana „pogotowie ratunkowe”.

A kiedy skończyli skakać, siadali do spokojniejszych zabaw.

Albo próbowali pobić niezapowiedziany rekord w budowie kruchego komina z plastikowych rurek.

Albo mogli kopać plastikowe butelki z wodą „w cel”.

A ci, którzy mieli odwagę, chętnie próbowali przelać jak najwięcej wody z jednego wiadra do drugiego za pomocą gąbki lub łyżki.

A było tego znacznie więcej.

Oczywiście nie zabrakło też poczęstunku z wędzarni w „Szkolnym Poczęstunku” – tej poprzedniej, którą tylko ci, którzy dorośli pamiętają jako wałchowską alma mater. Taka wędzona kiełbasa, serwowana przez samego burmistrza, nie mogła zawieść.

A pienisty klejnot z rąk zawsze życzliwej Lenki sprzedawał się znakomicie.

Oczywiście – nie można zapomnieć o pomysłodawcy Šárce, który, ramię w ramię z bibliotekarką Renatą, ewidentnie lubi wymyślać gry, organizować i tworzyć programy dla dzieci w każdym wieku, o różnych wyznaniach i poglądach politycznych, i sprawia im obojgu co najmniej tyle samo radości, co wszystkim innym.

 

www.valchov.cz